środa, 29 maja 2013

Żelazny król - Julie Kagawa


Nazwa: Żelazny król
Autor: Julie Kagawa
Data wydania: marzec 2011
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Amber
Cena: 35, 80zł
Ocena: 8/10
     
     Gdy zobaczyłam tę książkę, jeszcze za kilka przysłowiowych groszy, stwierdziłam, że nie zaszkodzi się z nią zapoznać. Prawdę mówiąc, nawet nie wiedziałam o czym jest ta historia, ale okładka mi się spodobała, więc zaryzykowałam (czytałam nawet o niej kilka recenzji zadowolonych czytelników). Od kiedy pamiętam lubię Alicję w krainie czarów, a Opowieściami z Narnii też nie pogardzę, dlatego po początkowym niesmaku ... przyszło zadowolenie. Dwoma pozycjami wyżej wspomnianymi opisuję pomysł na książkę, choć nie są to jedyne dzieła, z których autorka zaczerpnęła pomysł na lekturę, w bardzo przyjemny sposób udało się jej podbić serca wielu czytelników.

       Mankamentem, który mnie osobiście, strasznie zniechęca jest trójkąt między głównymi bohaterami. Mimo, że  ma to miejsce, książka w intrygujący sposób, mogę rzec, mi się spodobała. Postacie są bardzo ciekawe, tylko rozmiękcza ich to uczucie, które mam wrażenie, większość dosłownie zwala z nóg, a mianowicie: zakochanie (raczej miłością bym tego nie nazwała). Pamiętając również o postaciach drugoplanowych, należy wziąć pod uwagę, że te również są w interesujący sposób stworzone. Tak nawiasem mówiąc, początkowo zakochałam się w Ash'u, jednak kiedy zaczął mięknąć z powodu uczuć do Meghan, zaczęłam coraz mniej darzyć go sympatią. Choć należy mu zwrócić honor, ponieważ zachował swój "chłodny", żeby nie napisać zły, charakter.

         Zastanawiając się, doszłam do wniosku, że historia jest oryginalna, a połączenie kilku elementów z innych lektur oraz wykreowanie własnej bajki jest strzałem w dziesiątkę. Autorce się to udało i dzięki temu mamy ciekawą powieść. Pomijając moje własne zdanie, zdaję sobie sprawię, że niektórzy krytycy literaccy wyrzucą tę książkę do kosza, natomiast inni umieszczą ją na najwyżej półce, jak to się mówi tyle opinii ile ludzi.

         Innym pozytywnym aspektem tego utworu jest to, iż pisarka w świecie przedstawionym nie zrobiła z Nigdynigdy krainy schowanej przed naszymi oczyma, lecz ukrytej w innym wymiarze (nie wiem czy dobrze to określiłam). Zdecydowanie wolę tego typu rzeczywistość wymyśloną przez literata. Po za tym, lubię takie utwory czytać, mam na myśli baśnie, legendy, sagi skandynawskie...

         Chciałabym na koniec dodać, że książka jak każda inna. Ma swoje plusy i minusy, pobudza różne odczucia, jednak odróżniającą cechą jest wyjście za schemat, autorka dała głównej bohaterce magiczny wiek (hot 16), lecz nie wynosiła się z tym przy każdej okazji. Moim zdaniem Meg czasami podejmowała zbyt dojrzałe decyzje, ale to tylko książka, której zadaniem nie jest zachwycenie jednej czytelniczki na całym świecie. Polecam wszystkim miłośniczkom bajek w odnowionej i postarzonej wersji dla trochę starszych. 

3 komentarze:

  1. Okładka bardzo przyciąga :) Może kiedyś jak będzie okazja to przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam całą serię! Podczas czytania drugiej części płakałam jak bóbr!

    OdpowiedzUsuń
  3. Również kocham tę serię. Zdecydowanie jedna z lepszych, tylko szkoda, że nie będzie kontynuacji. Pozostaje czytanie w oryginale.

    PS Bardzo ładny szablon:)

    OdpowiedzUsuń